niedziela, 3 marca 2013

„Skazany na śmierć”, czyli „Prison Break”



„Skazanego na śmierć” zaczęłam oglądać w 2005 roku, gdy Polsat rozpoczął emisję serialu w niedzielne wieczory. Spodobał mi się od razu! Wentworth Miller jako Michael Scofield zauroczył mnie od samego początku. Nie kryję, że gra aktora i nieprzeciętna sylwetka bohatera to czynniki, które spowodowały, że „Skazany na śmierć” stał się moim ulubionym serialem! Uwielbiam, gdy coś mnie zaskakuje, gdy ciężko mi przewidzieć co stanie się w kolejnym odcinku. Z czasem emisja na Polsacie przestała mi wystarczać! Na własną rękę dokończyłam pierwszy sezon serialu, później dotarłam do drugiego. Z napięciem obserwowałam losy bohaterów, aż nagle… Nie pamiętam co się stało, ale przestałam go oglądać. Może przejadła mi się fabuła, może to przez brak polskich napisów – nie mam pojęcia. Jednak w tym roku, po latach powróciłam do tego serialu i nie żałuję!

Swoją recenzję postanowiłam podzielić na 4 części – tyle ile jest sezonów. Niełatwo jest zbiorczo ocenić serial, który jest dość różnorodny, zarówno jeśli chodzi o akcję, jak i bohaterów.



I sezon
Główny bohater to młody, utalentowany inżynier – Michael Scofield. Jego brat, Lincoln Burrows (Dominic Purcell) odsiaduje wyrok śmierci w więzieniu Fox River. Scofield przekonany o niewinności brata, decyduje się dostać do miejsca, w którym znajduje się Lincoln. Burrowsowi nie zostało dużo czasu, a jedyną drogą prowadzącą do pudła jest… przestępstwo! Scofield napada na bank i tym sposobem dostaje się do więzienia. Michael ma plan – wydostać siebie i brata z paki. W planie uwzględnił wszystko – drogę ucieczki, działania na wolności… Jednak nie wziął pod uwagę tego, że ludzie są nieprzewidywalni. Zaplanowanie ucieczki to jedno, a układy ze współwięźniami to drugie! I sezon jest moim ulubionym! Mimo, że powróciłam do niego po latach, zaskakiwał mnie tak samo, jak na początku mojej przygody z nim! Dynamiczna akcja oraz barwni bohaterowie to coś, co lubię! Pierwszy sezon jest również najlepszym dla Wentwortha Millera, który w tym epizodzie pokazał najlepiej swoje aktorskie umiejętności. Szczególnie polecam odcinek „J-Cat”. Kolejnym aktorem, którego mogę wyróżnić to Robert Knepper, który wykreował postać Theodore "T-Bag" Bagwella.

II sezon
Serial się rozkręca. Ucieczka z więzienia z agentem FBI, Alexandrem Mahone (William Fichtner) na ogonie. W II sezonie serialu możemy poznać lepiej bohaterów „Skazanego na śmierć”.  Muszą podejmować decyzje na temat swojej dalszej i bliższej przeszłości. Poznajemy ich charaktery, zachowania w ekstremalnych sytuacjach oraz ich rodziny Jak dla mnie na tym sezonie serial mógłby się skończyć. Jednak na tym twórcy serialu nie przestali… Ostatni odcinek – wielka pomyłka!


III sezon
Jak wyżej – pomyłka! Moim zdaniem ten sezon jest całkowicie zbędny! Znalazło się paru nowych bohaterów, kilka starych twarzy, zmienione relacje między nimi… Jednak to za mało! W dodatku temat III sezonu to masakra. Powrót do konwencji pierwszego sezonu jak dla mnie – nieudany. Jedynym plusem jest to, że ten sezon pokazuje jakie zmiany mogą zajść w człowieku. Każdy kto był zły, może stać się pozytywnym bohaterem.




IV sezon
Myślę, że ten sezon można określić jednym słowem: KOMPLIKACJE. Jest ich tak dużo, że aż głowa boli. Na wyrost i z przesadą. Chociaż nie kryję – ten sezon momentami oglądałam z równą pasją co I i II! Z rzeczy zabawnych: Michael co chwila jest nazywany „inżynierkiem” lub „ślicznym”, co czasem irytuje, ale w większości przypadków śmieszy. Nie sposób opisać co się działo w tej części serialu, bo działo się aż za dużo! Nie jestem fanką spoilerów, więc nie odkryję żadnego „rąbka tajemnicy”. Jedno jest pewne – zakończenie całego serialu było słabe. Miało być pełne wzruszeń i wszelkich emocji, ale odbyło się bez większych wrażeń. Wzruszenie powodowało tylko to, że to ostatni odcinek serii. Przez IV sezony da się zżyć z bohaterami serialu, a zwłaszcza takimi, przy co chwila igrają ze śmiercią. Zakończenie było całkowicie nieudane i na siłę. Niby happy end, ale…

I co z tego wynika?
Podsumowując – nie żałuję, że po latach powróciłam do „Skazanego na śmierć”. Mimo, że nie jest to serial idealny (ze względu na ciągnącą się fabułę… ale, z którym dobrze sprzedającym się serialem tak nie ma?!), mogę dodać go do moich ulubionych serii. Myślę, że I sezon serialu obejrzę jeszcze nie raz, ponieważ jest dla mnie hitem!


W pamięć zapadło mi kilka tekstów z serialu. Oto one:


Mahone: Rzuć broń, uklęknij i połóż dłonie na głowie.
Abruzzi: Klękam tylko przed Bogiem... A tutaj go nie widzę...


Mahone: Nie wszystko można kontrolować


Michael: Coś wymyślę.
Linc: Wymyślisz? Nie idziesz się wysikać bez planu, stary. No dawaj.


Michael: Może się kiedyś spotkaliśmy... na jakiejś imprezie, w barze czy gdzieś.
Sara: Zapamiętałabym.
Michael: To komplement?
Sara: Nie.





A Wy oglądaliście "Skazanego na śmierć"?
Jakie są Wasze wrażenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz