sobota, 10 sierpnia 2013

Cztery recenzje (cz.2) – Bejbi blues, Cztery pory roku, Skóra, w której żyję, Samotność w Sieci

Mimo, że uważnie obejrzałam Bejbi blues w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, jest mi bardzo trudno ocenić tę produkcję. Trudniej niż mogłam się spodziewać. Film z 2012 roku opowiada historię młodej dziewczyny, która zdecydowała się mieć dziecko. Z początku ma się wrażenie, że siedemnastolatce bardzo zależy na synku. Spędza z nim każdy moment, jest dla niej oczkiem w głowie. Miałam wrażenie i cichą nadzieję, że reżyserka jednak pokaże, że istnieją dziewczęta, które mimo młodego wieku, potrafią zaopiekować się własnym potomstwem. Niestety, znów dotarło do mnie opowiadanie o nieodpowiedzialnej nastolatce, która za szybko chce być dorosłą. Film był przedstawiony… dziwnie. Urywki i skrawki miały złożyć jednolitą historię, jednak te ujęcia wcale nie poprawiły i nie ułatwiły odbioru filmu. Nie, nie chciałam żeby był dosłowny, jednak myślę, że nie trzeba za bardzo kombinować, by przekazać widzowi pewne wartości. Sama już nie wiem czy jestem rozczarowana, czy zaskoczona realizacją produkcji i historią ukazaną na ekranie. Na pewno nie jest to banalny film. Ostatnie dwadzieścia minut Bejbi blues mocno… szokuje.

  Cztery pory roku Stephena Kinga to pierwszy zbiór opowiadań tego autora, który przeczytałam od deski do deski. Czasami nie mogłam się oderwać od książki, jednak częściej walczyłam ze znużeniem. Cztery pory roku, jak sama nazwa wskazuje – podzielone są na cztery części, pory roku właśnie. W książce mamy do czynienia z następującymi utworami, każda umiejscowiona w danej porze: WIOSNA NADZIEI - Skazani na Shawshank, LATO ZEPSUCIA - Zdolny uczeń, JESIEŃ NIEWINNOŚCI - Ciało, ZIMOWA OPOWIEŚĆ - Metoda Oddychania. Najlepszym opowiadaniem znajdującym się w zbiorze był utwór Zdolny uczeń. Trzymał w napięciu i zaskakiwał, King grał na moich emocjach. Główni bohaterowie przerażali i zaskakiwali, obrzydzali, ale i tak aż chciało się brnąć w przedstawioną historię. Polecam to opowiadanie! Pozostałe nie wywołały we mnie tak silnych emocji. Skazani na Shawshank podobali mi się bardziej w wersji kinowej, a Ciało oraz Metoda Oddychania to pozycje, które w ogóle nie utkwiły mi w pamięci. Jednak wolę, gdy King jest bardziej konkretny i bawi się emocjami czytelnika. Niestety trzy z czterech opowiadań okazały się być dla mnie zbyt banalne, bo ja lubię być zaskakiwana ;).


Teraz pora na film w reżyserii Pedro Almodóvara, Skóra, w której żyję z 2011. Rzadko kiedy oglądam filmy typu thriller, jednak ten przedstawił mi mój brat. I nie rozczarowałam się. Tak jak wspomniałam wyżej – lubię być zaskakiwana. Tutaj dostałam mnóstwo niespodzianek i niedopowiedzeń. Produkcja jest także z gatunku tych psychologicznych, więc musimy być skupieni podczas oglądania filmu, by móc samemu ułożyć sobie fakty, z pozoru nie mające ze sobą dużego związku. Główną rolę w filmie gra Antonio Banderas, którego bardzo cenię za udział w tym dziele. Ucieszył mnie także fakt, że reżyser bawi się widzem, bo końcówka okazuje się bardzo… zaskakująca, bezczelnie wręcz zaskakująca… Film robi wrażenie! Polecam!



Ostatnim dziełem, które przedstawiam jest książka Samotność w Sieci, autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego. Od lat słyszałam o tej książce. Moja bliska koleżanka zalicza tę pozycję do swoich ulubionych. A ja? Znalazłam ją przypadkiem w moim własnym domu! Stwierdziłam, że to nie może być przypadek i zabrałam się do czytania. Zaskoczyła mnie niezwykle… Byłam nastawiona bardzo sceptycznie do książki, o której mówiło tylu znajomych. I dobrze było wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tej lektury. W moim mniemaniu książka opowiada głównie o samotności, mimo miłości, o której dowiadujemy się w czasie trwania historii opisanej w książce. Samotność to straszliwe uczucie. W momencie, gdy zostaje się samemu na świecie, trudno jest się przed kimś otworzyć, komuś zaufać. Niezwykle wzruszyła mnie ta książka. Po jej przeczytaniu długo nie mogłam się otrząsnąć. Relacje międzyludzkie to temat, który mnie interesuje i został przedstawiony w książce w bardzo obszerny i przemyślany sposób. Fakt, że książkę napisał mężczyzna też mnie zaskoczył – gdybym nie znała nazwiska na okładce, nie pomyślałabym, że facet może tak dokładnie i delikatnie opisać uczucia. Myślę, że nieraz wrócę do tej lektury. Bardzo się cieszę, że wreszcie do niej sięgnęłam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz