sobota, 12 października 2013

Zafon, Adele, Kęska – mieszanka wyśmienicie wybuchowa!

Ostatnio pisałam dużo o filmach. W ciągu wakacji zebrało się ich tyle, że stwierdziłam, że warto będzie o nich napisać. Dziś zapowiadany tekst o książce Zafona oraz płycie Adele. Dodałam do tych dwóch pozycji, które mnie bardzo wciągnęły i zainteresowały, kolejną. Nazwisko i imię autorki dla kogoś, kto nie zna bloga Ania maluje, mogą brzmieć obco. Jednak mam nadzieję, że ten post to zmieni. Anna Kęska napisała książkę, która daje ogromnego kopa i która warta jest tego, by o niej tu napisać!

Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafona czekał na mojej półce jakiś czas. Piękna biała okładka, która otula ponad 500 stron witała mnie każdego dnia, gdy wstawałam z łóżka i patrzyłam na regał z książkami. W końcu zaczęłam czytać. I rozpłynęłam się w tym pięknym świecie słów. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, czytając Cień wiatru był język. Dawno nie trafiłam na książkę, której autor (i tłumacz!) spisał się tak dobrze. W mojej wyobraźni malowały się uliczki Barcelony oraz bohaterowie powieści. Język Zafona jest zarazem delikatny, jak i konkretny. Niezbyt kwiecisty, ale także nie oszczędny. Muszę przyznać, że trafiłam na książkę autora, którego styl całkowicie mi odpowiada! Historia opisana w Cieniu wiatru jest niezwykła. Wciąga, jest pełna miłości, intryg, zaskakuje… Lubię narrację pierwszoosobową – taka właśnie występuje w książce. Przekaz, który możemy z niej wyciągnąć, jest wielowymiarowy… Po skończeniu czytania miałam w głowie mnóstwo przemyśleń, dlatego niełatwo było mi szybko o tej książce napisać. Myślę, że w Cieniu wiatru każdy znajdzie coś dla siebie. Zafon stworzył złożony świat, w którym warto się znaleźć. Serdecznie polecam! Obecnie czytam Grę anioła. Już czuję, że książka będzie świetna!

wtorek, 1 października 2013

Ostatnio oglądane filmy!

Muszę przyznać, że znów czas spędziłam dość filmowo. Opisanie i przeanalizowanie filmu jest dla mnie łatwiejsze i lżejsze, od napisania recenzji książki. Przeczytałam niedawno Cień wiatru Zafona. Chętnie napiszę o tej powieści, oczywiście pozytywną opinię! Jednak czasem lubię, jak pewne emocje układają mi się w głowie. Zamierzam także napisać o płycie Adele, 21 oraz o ulubionych animacjach, bo ostatnio wracam do klasyków! Ale o tym wkrótce. Dziś przedstawiam Wam filmy, które bardziej, lub mniej przypadkiem obejrzałam w ostatnim czasie.

Przy okazji – bardzo mi miło, że notka o filmach wojennych wywołała taką falę komentarzy. Dziękuję za każde słowo, cieszę się, że ta strona może być także miejscem do wymieniania się wrażeń na temat sztuki.

Zacznę od Strasznego filmu V w reżyserii Malcolma D. Lee. Pierwsza część to komediowy klasyk. Każda kolejna kontynuuje pomysł – Straszny film to parodia znanych horrorów. Jedne części są bardziej udane, inne mniej. Piątka mnie nie rozbroiła. Owszem, były momenty uśmiechu, jednak nie zwaliły mnie z nóg. Jedynka rządzi!

sobota, 14 września 2013

Cztery filmy wojenne…

Na wstępie powiem, że do trzech z nich na pewno wrócę. Interesują mnie czasy drugiej wojny światowej. Ale nie chodzi tu o front. Bardziej o losy ludzi, którzy musieli nauczyć się żyć w niezwykle ciężkich czasach, przy tym nie zatracając wiary w lepsze dni.

Pianista w reżyserii Romana Polańskiego to niezwykła (i prawdziwa!) historia Władysława Szpilmana, tytułowego pianisty, który w czasie okupacji, jak wielu Polaków, traci wszystko co kocha. Artysta samotnie walczy z trudami życia w wojennej Warszawie. Myślę, że jest to film większości znany i nie muszę zdradzać szczegółów fabuły. Najważniejsza dla mnie w tej biografii jest siła pasji. Szpilman, nawet pozbawiony ukochanego instrumentu, oddaje się przyjemności muzykowania, stwarzając dźwięki w swojej wyobraźni. Podziwiam także wolę przetrwania głównego bohatera. Rola Adriena Brody godna Oscara!

środa, 28 sierpnia 2013

Filmowa paka!

Ostatnio dużo czytam, jednak nadal nie skończyłam kilku książek. Między kolejnymi stronicami, robię sobie przerwy na oglądanie filmów.  Wybór raczej jest przypadkowy. Oprócz jednego filmu, o którym dziś wspomnę, do którego wróciłam… po długiej przerwie!

Zacznę od produkcji, której wcale nie chciałam oglądać. Koleżanka ostrzegała mnie, że jest to dość przerażające kino… No cóż, musiałam się pogodzić z tym, że horror Obecność w reżyserii Jamesa Wan'a nie należy do tych lekkich (bo przy niektórych horrorach można się śmiać!). Jednak zdecydowałam się go obejrzeć. Oczywiście nie sama! Film opowiada o nawiedzonym domu, przez więcej niż jednego ducha. Rodzina, która zamieszkała w tej posiadłości walczy z potworami. Przez cały film zakrywałam twarz. Ale to chyba zaleta horrorów, prawda?










Film Blue Valentine, który wyreżyserował Derek Cianfrance to opowiadanie o miłości. Jednak nie takie typowe. Codzienne sceny z życia małżeństwa przeplatają się z początkami ich znajomości. Krok po kroku sceny odkrywają losy ludzi, którzy zdecydowali się żyć razem. Dzięki retrospekcji dostrzegamy zmiany jakie zaszły w ich relacji i w nich samych. Blue Valentine nie należy do kina, które ma porywać szalonymi scenami. Film wydaje się niewiarygodnie wręcz autentyczny. Oglądamy ludzi, którzy są podobni do nas. Po obejrzeniu filmu miałam wiele myśli na temat tego, czym jest miłość, co może oznaczać dla dwójki partnerów, jakie znaczenie ma w tym wszystkim codzienność, zaangażowanie… Naprawdę ciekawe kino. I już wiem, skąd takie szaleństwo na punkcie Ryana Gosling’a, bo zagrał znakomicie!


Jak ja długo szukałam tego filmu! Jak ja się cieszę, że wreszcie go odnalazłam! Kiedyś, nie pamiętam dokładnie w jakim momencie mojego życia to było, oglądałam samotnie film w telewizji. Wydał mi się niezwykle wartościowym obrazem, do którego chciałam wrócić. Nie znałam tytułu – pamiętałam tylko scenę, gdzie bohaterowie popijają tequilę. Jednak udało się! Szukajcie a znajdziecie Pukając do nieba bram w reżyserii Thomasa Jahn’a! Nie, nie jest to jakieś wielce ambitne kino, jednak w jakiś sposób porusza. Film opowiada historię dwóch śmiertelnie chorych mężczyzn – brzmi strasznie, jednak w produkcji odnajdziemy mnóstwo radości i nadziei. Humoru, w którym utrzymany jest obraz jest dość specyficzny. Jednak mimo luźnego podejścia do tematu można się zamyślić, a nawet wzruszyć! Myślę, że nieraz wrócę do tej produkcji. Gra sympatycznego aktora, Tila Schweiger’a, także do tego zachęca!


niedziela, 25 sierpnia 2013

Cztery recenzje (cz. 3) – American Psycho, Prestiż, Zanim umrę, 90210



Nie kryję, że lubię filmy typu American Psycho w reżyserii Mary’ego Harrona. Jednak tym razem to nie ja znalazłam ten thriller – to mój brat przedstawił mi ekranizację książki Breta Eastona Ellisa pod tym samym tytułem. I muszę przyznać, że wgniotło mnie w fotel! Film ukazuje życie ludzi sukcesu, którzy wiodą bogate życie. Snobistyczne towarzystwo prześciga się w posiadaniu najlepszych marek, czy ubrań, a nawet wizytówek. Brzmi dość prosto i banalnie, jednak te słowa całkowicie nie pasują do tego filmu. W głównej roli ujrzymy Christiana Bale. Gra on Patricka Batemana, obserwującego rzeczywistość i oceniającego cały świat z jego przepełnionej bogactwem perspektywy. Bohater jest snobem. Dbałość o skórę, przedmioty codziennego użytku to jego obsesja. W głowie Batemana roi się od niezwykłych i chorych myśli – m.in. o seryjnych morderstwach. Christian Bale doskonale odnalazł się w tej roli i nie kryję, że przez cały film, aż do teraz byłam i jestem pod wrażeniem jego gry aktorskiej. Polecam tę ekranizację, bo jest dość zaskakująca i ciekawa. Zakupiłam nawet książkę, którą inspirowano się przy tworzeniu filmu. Nie jest „łatwa”, ale powalczę.

Kolejnym filmem z gatunku thriller, który tu przedstawię jest Prestiż w reżyserii Christophera Nolana. Kiedyś widziałam fragmenty na TVN, jednak nie udało mi się obejrzeć go do końca, później zapomniałam jaki był tytuł tego dzieła, a potem – całkowicie o nim zapomniałam. Do momentu, gdy znów jakaś stacja, ku mojej wielkiej radości, zaczęła reklamować Prestiż. Zaraz okaże się, że jestem wielką fanką Christiana Bale, bo tutaj także występuje. To czysty przypadek, jednak aktor zdecydowanie przypada mi do gustu, tym bardziej jego gra aktorska! Nie mogę zapomnieć także o Hugh Jackmanie, który także może się pochwalić udaną rolą w tym filmie. Ale po kolei… Prestiż to opowieść o dwóch iluzjonistach, którzy prześcigają się w nowych sztuczkach i pomysłach na zadziwienie publiczności. Jeśli lubicie być zaskakiwani – to film dla Was! Niezwykłe jest ukazanie występów od kulis. Zawsze byłam ciekawa, jak powstają te wszystkie sztuczki, którymi karmią nas iluzjoniści, tutaj – mimo, że to jedynie film – można dostrzec wiele ciekawych rozwiązań scenicznych. Historia ukazana w filmie jest niezwykle ciekawa i wciągająca. Nie mrugajcie, bo coś istotnego Was ominie!

Książka Zanim umrę, autorstwa Jenny Downham, wpadła mi w ręce dość przypadkowo. Z koleżankami przeglądałyśmy stronę empiku… i jedna z nich pokazała mi tę pozycję. Zaciekawił mnie jej opis i zdecydowałam się przeczytać Zanim umrę, historię o dziewczynie, która jest na progu nieba. Tessa ma szesnaście lat i jest chora na białaczkę, jednak nie chce odejść tak jak wszyscy, po prostu. Bohaterka stworzyła listę dziesięciu rzeczy, które pragnie zrobić przed swoją śmiercią. Tessa ma tylko kilka miesięcy, by zrealizować swoje cele. Książka oczarowała mnie poczuciem humoru. Dość gorzkim i brutalnym. Bohaterka nie użala się nad sobą, ironizuje, a czasem nawet szydzi ze swojego stanu. Historia opisana w książce nie jest lekka, jednak przyjemnie poznawało się losy Tessy. Książka pokazuje, że powinniśmy się cieszyć z drobiazgów, bo są ludzie, którzy nie mają szansy poznać takich przyjemności, jak np. miłość. Na podstawie tej pozycji nagrano film Now Is Good, w którym Tess zagrała młodziutka aktorka Dakota Fanning. Także polecam!


Serial 90210 towarzyszył mi dość długo. Po maturze szukałam jakiegoś niezobowiązującego filmu na rozluźnienie i znalazłam… spin-off Beverly Hills 90210. Mimo, że tytuł serialu i niektóre wątki nawiązują do klasyki, to 90210 okazał się być powiewem świeżości. Tak się do niego przywiązałam, że obejrzałam wszystkie 5 sezonów! A może inaczej – przywiązałam się do bohaterów, którzy okazali się być bardzo sympatyczni i zakręceni. 90210 jest młodzieżowym melodramatem, gdzie każdy jest z każdym – to mogę przyznać. Serial nie należy do super ambitnych produkcji, jednak ogląda się go świetnie! W pięciu sezonach, oprócz tematu ubrań i bogatego życia, ukazano problemy, np. choroby nowotworowej i depresji. Serial przyciągnął mnie, tak jak wspomniałam, ze względu na bohaterów. W ciągu pięciu sezonów zaobserwowałam ciekawe zmiany w ich zachowaniu i sposobie myślenia. Podeszłam do tego dość psychologicznie. Poza tym przyjemnie ogląda się amerykańskie życie i amerykańskie problemy z nutą amerykańskiego humoru. Nie żałuję, że obejrzałam ten serial i trochę żałuję, że już się skończył…

sobota, 10 sierpnia 2013

Cztery recenzje (cz.2) – Bejbi blues, Cztery pory roku, Skóra, w której żyję, Samotność w Sieci

Mimo, że uważnie obejrzałam Bejbi blues w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, jest mi bardzo trudno ocenić tę produkcję. Trudniej niż mogłam się spodziewać. Film z 2012 roku opowiada historię młodej dziewczyny, która zdecydowała się mieć dziecko. Z początku ma się wrażenie, że siedemnastolatce bardzo zależy na synku. Spędza z nim każdy moment, jest dla niej oczkiem w głowie. Miałam wrażenie i cichą nadzieję, że reżyserka jednak pokaże, że istnieją dziewczęta, które mimo młodego wieku, potrafią zaopiekować się własnym potomstwem. Niestety, znów dotarło do mnie opowiadanie o nieodpowiedzialnej nastolatce, która za szybko chce być dorosłą. Film był przedstawiony… dziwnie. Urywki i skrawki miały złożyć jednolitą historię, jednak te ujęcia wcale nie poprawiły i nie ułatwiły odbioru filmu. Nie, nie chciałam żeby był dosłowny, jednak myślę, że nie trzeba za bardzo kombinować, by przekazać widzowi pewne wartości. Sama już nie wiem czy jestem rozczarowana, czy zaskoczona realizacją produkcji i historią ukazaną na ekranie. Na pewno nie jest to banalny film. Ostatnie dwadzieścia minut Bejbi blues mocno… szokuje.

  Cztery pory roku Stephena Kinga to pierwszy zbiór opowiadań tego autora, który przeczytałam od deski do deski. Czasami nie mogłam się oderwać od książki, jednak częściej walczyłam ze znużeniem. Cztery pory roku, jak sama nazwa wskazuje – podzielone są na cztery części, pory roku właśnie. W książce mamy do czynienia z następującymi utworami, każda umiejscowiona w danej porze: WIOSNA NADZIEI - Skazani na Shawshank, LATO ZEPSUCIA - Zdolny uczeń, JESIEŃ NIEWINNOŚCI - Ciało, ZIMOWA OPOWIEŚĆ - Metoda Oddychania. Najlepszym opowiadaniem znajdującym się w zbiorze był utwór Zdolny uczeń. Trzymał w napięciu i zaskakiwał, King grał na moich emocjach. Główni bohaterowie przerażali i zaskakiwali, obrzydzali, ale i tak aż chciało się brnąć w przedstawioną historię. Polecam to opowiadanie! Pozostałe nie wywołały we mnie tak silnych emocji. Skazani na Shawshank podobali mi się bardziej w wersji kinowej, a Ciało oraz Metoda Oddychania to pozycje, które w ogóle nie utkwiły mi w pamięci. Jednak wolę, gdy King jest bardziej konkretny i bawi się emocjami czytelnika. Niestety trzy z czterech opowiadań okazały się być dla mnie zbyt banalne, bo ja lubię być zaskakiwana ;).


Teraz pora na film w reżyserii Pedro Almodóvara, Skóra, w której żyję z 2011. Rzadko kiedy oglądam filmy typu thriller, jednak ten przedstawił mi mój brat. I nie rozczarowałam się. Tak jak wspomniałam wyżej – lubię być zaskakiwana. Tutaj dostałam mnóstwo niespodzianek i niedopowiedzeń. Produkcja jest także z gatunku tych psychologicznych, więc musimy być skupieni podczas oglądania filmu, by móc samemu ułożyć sobie fakty, z pozoru nie mające ze sobą dużego związku. Główną rolę w filmie gra Antonio Banderas, którego bardzo cenię za udział w tym dziele. Ucieszył mnie także fakt, że reżyser bawi się widzem, bo końcówka okazuje się bardzo… zaskakująca, bezczelnie wręcz zaskakująca… Film robi wrażenie! Polecam!



Ostatnim dziełem, które przedstawiam jest książka Samotność w Sieci, autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego. Od lat słyszałam o tej książce. Moja bliska koleżanka zalicza tę pozycję do swoich ulubionych. A ja? Znalazłam ją przypadkiem w moim własnym domu! Stwierdziłam, że to nie może być przypadek i zabrałam się do czytania. Zaskoczyła mnie niezwykle… Byłam nastawiona bardzo sceptycznie do książki, o której mówiło tylu znajomych. I dobrze było wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tej lektury. W moim mniemaniu książka opowiada głównie o samotności, mimo miłości, o której dowiadujemy się w czasie trwania historii opisanej w książce. Samotność to straszliwe uczucie. W momencie, gdy zostaje się samemu na świecie, trudno jest się przed kimś otworzyć, komuś zaufać. Niezwykle wzruszyła mnie ta książka. Po jej przeczytaniu długo nie mogłam się otrząsnąć. Relacje międzyludzkie to temat, który mnie interesuje i został przedstawiony w książce w bardzo obszerny i przemyślany sposób. Fakt, że książkę napisał mężczyzna też mnie zaskoczył – gdybym nie znała nazwiska na okładce, nie pomyślałabym, że facet może tak dokładnie i delikatnie opisać uczucia. Myślę, że nieraz wrócę do tej lektury. Bardzo się cieszę, że wreszcie do niej sięgnęłam!

niedziela, 21 lipca 2013

Cztery recenzje - Zielona Mila, Granda, Spóźnieni kochankowie, Chwila!

Z Zieloną Milą Stephena Kinga zetknęłam się najpierw w formie filmowej. Zauroczyła i wstrząsnęła mną historią ukazana w ekranizacji. Śmiało mogę powiedzieć, że pokochałam Johna Coffeya, Percy Wetmore to postać przeze mnie znienawidzona. Tom Hanks doskonale wcielił się w Paula Edgecomba. Film ukazał tylu wielobarwnych ludzi i niezwykłych sytuacji, że musiałam sięgnąć po książkę! Zielona Mila była moim pierwszym spotkaniem ze Stephenem Kingiem. I nie ostatnim. Przeczytanie Zielonej Mili zapoczątkowało moją ciekawość twórczością Kinga. W książce spodobał mi się przede wszystkim styl. Narracja pierwszoosobowa jest czymś co lubię. W dodatku autor używa niebanalnych porównań i słów, za co go bardzo cenię. Historia ukazana w Zielonej Mili jest niezwykła. Przez to, że obejrzałam najpierw film, książkę czytało mi się niełatwo. Muszę przyznać, że ekranizacja łączy się z książką, co w wielu przypadkach, nie jest takie oczywiste. John Coffey, ( "tak jak napój, tylko inaczej się pisze") jest jedną z moich ulubionych postaci! Wrażliwy i dobry, nieco naiwny… Ogólnie w książce King ukazał wachlarz różnych charakterów i zachowań. Nie zawsze ten, kto jest ukazany jako zły, jest złym. 


 


Monika Brodka
nigdy nie była moją ulubioną artystką. Znałam piosenki, które leciały w radiu, przykładowo Miałeś być… czy Znam cię na pamięć. Nagrania Brodki były muzyką, która leciała tylko gdzieś w tle. Jednak jej album Granda zaskoczył mnie maksymalnie! I pozytywnie. Wielu moich znajomych chwaliło tę płytę, więc i ja chciałam być na topie. Nie zawiodłam się. Granda to muzyczny smaczek. Zarówno grzeszny i grzeczny. Niezwykle pogodny, a zarazem gorzki. Na pewno dojrzały materiał. Uwielbiam zabawę słowem, a ta zabawa właśnie jest ważną częścią tego albumu. W zasadzie to ciężko mi odnaleźć na płycie piosenkę, która podoba mi się najbardziej. Kropki kreski to utwór, którego lubię słuchać w gorszych chwilach. Polecam także Krzyżówka dnia, tytułową piosenkę Granda, oraz Sauté, bo przy tym utworze można się rozpłynąć! 





Williama Whartona, twórcę książki Spóźnieni kochankowie, znałam tylko ze słyszenia. Na jednych z zajęć na studiach znajomi wspominali o lekturze o nazwie Ptasiek. Okazało się, że mam na półce książkę tego autora… Co prawda inną, ale miałam szansę poznać Whartona. Spóźnieni kochankowie to bardzo ciepła opowieść. Dość romantyczna i co zaskakujące – erotyczna. Momentami dla mnie, aż do przesady. Jednak wrażenia po przeczytaniu mam pozytywne. Miłość ukazana w książce nie jest banalnym uczuciem. Rozwija się stopniowo, jest pełna szacunku do partnera, delikatna, mimo wielu różnic między zakochanymi. Chwilami główna bohaterka o imieniu Mirabelle, trochę irytuje swoją niewinnością i naiwnością. Jednak jest to ładna opowieść.


Wisława Szymborska i jej tomik poezji Chwila, pomogły mi wzbogacić banalny moment, w czas uśmiechu i namysłu. Poezję uwielbiam od zawsze. Wciąż szukam słów, które wzbogacą mój zasób myśli. Tomik Chwila dał mi wiele liter, do których chętnie wracam. Nie jest to gruba książka, bo to zaledwie kilka kartek, na których namalowano tak wiele uczuć i przemyśleń. Uwielbiam u Szymborskiej tę prostotę przekazu, która ukazuje najważniejsze wartości. Szczególnie upodobałam sobie wiersze W zatrzęsieniu oraz Wszystko. Do słów tego ostatniego wracam nieustannie, bo… tak ciężko się wyrazić, bo cokolwiek nie napiszę i nie powiem – nie da się opisać tego. Wszystkiego. 


środa, 17 lipca 2013

Zapowiedzi recenzji!

Witam!
Ostatnio dużo się działo. Wraz z czasem sesji oraz praktyk nazbierało się kilka pozycji do zrecenzowania. Odrobinę zmieniam formę blogowania. Skupię się bardziej na wrażeniu odnośnie danego filmu, płyty, książki lub innego rodzaju produkcji. Recenzje będą krótsze, co na pewno ułatwi zapoznanie się z ich treścią :)

Oto o czym napiszę w najbliższym czasie:


"Zielona Mila" Stephen King 
"Granda" Monika Brodka 
"Spóźnieni kochankowie" William Wharton
"Chwila" Wisława Szymborska 
"Bejbi blues" reż. Katarzyna Rosłaniec
"Cztery pory roku" Stephen King
"Skóra, w której żyję" reż. Pedro Almodóvar
"Samotność w Sieci" Janusz Leon Wiśniewski
"American Psycho" reż. Mary Harron
"Prestiż" reż. Christopher Nolan
"Zanim umrę" Jenny Downham
"90210" 


W większości powyższe tytuły nie są nowościami, jednak jestem zdania, że w każdej chwili można sięgnąć po zapomniany film, zakurzoną książkę, czy niedoceniony serial. W dodatku gatunkowo garść prezentowanych propozycji jest totalnie wymieszana i dość zróżnicowana. A co tam. Nie trzeba brnąć zawsze w mega ambitne produkcje, prawda? :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Historia inna niż wszystkie, czyli autobiografia "Ja, Ozzy" - Ozzy Osbourne

John Osbourne, znany szerszej publiczności jako Ozzy Osbourne stworzył autobiografię, w której podzielił się swoim zwariowanym życiem. Ta książka to rock’n’roll w formie drukowanej!

Autobiografie to książki, w których artyści, politycy czy inne znane osobistości dzielą się historią swojego życia. Własna perspektywa, z której przedstawiają nam dane wydarzenia, daje nam ogląd na świat oczami autora. Coraz więcej jest na rynku książek, na stronach których wyczytamy o początkach kariery, walce z przeciwnościami i trudnościach napotkanych na drodze po sukces. Tak też jest w przypadku autobiografii byłego wokalisty zespołu heavymetalowego Black Sabbath, Johna Osbourne’a. W przeciwieństwie do pozostałych książek nie pozostawia nam on żadnych złudzeń. Jego książka jest całkowicie szczera i pozbawiona wszelkiej cenzury. Znajdziemy w niej mnóstwo przekleństw, alkoholu, narkotyków i innych używek. Ja, Ozzy to świat, który istniał i istnieje naprawdę. Osbourne przedstawia w swojej autobiografii historię swojego życia, która pełna jest zwariowanych momentów, zwrotów akcji, ale także wyrzeczeń oraz pojedynków z samym sobą. Czytanie książki Ja, Ozzy jest jak jazda kolejką górską – ekstremalne i nieobliczalne. I mimo to, nie ma się dość poznawania życia znanego muzyka!

niedziela, 5 maja 2013

Dowcip Obywatela, czyli reportaż kreowany Zbigniewa Ostrowskiego "Odlot"!

Grzegorz Ciechowski, Grzegorz z Ciechowa, Obywatel G.C. – to jedna osoba, postać, która zmieniła oblicze polskiej muzyki. W reportażu kreowanym Zbigniewa Ostrowskiego lider zespołu Republika pokazuje ogromny dystans do świata medialnego, popularności oraz samego siebie. 
Grzegorz Ciechowski, bohater
 reportażu kreowanego "Odlot".


Do kamienicy przy ulicy Karola Młota 11 próbuje się dostać kobieta z dwójką dzieci, mieszkanka budynku. Jednak jest to niemożliwe, ze względu na sławnego lokatora – Grzegorza Ciechowskiego. Oczywistym jest, że dom lidera znanego zespołu to świętość, a reszta świata powinna się dostosować do życia znanego współmieszkańca. 



piątek, 3 maja 2013

American Pie: Zjazd Absolwentów, czyli znów im się upiekło!


Kolejna część kultowej komedii jest w kinach od 13 kwietnia 2012 roku. Od premiery pierwszej części w Polsce minęło 12 lat, jednak twórcy American Pie nadal potrafią zaskoczyć!

Zjazd absolwentów to doskonała okazja do przywołania wspomnień i spotkania starych znajomych. Jim, Oz, Kevin, Finch i oczywiście Stifler. Skład znany i lubiany. W nowej części bohaterów poznajemy na nowym etapie życia. Już nie są nastolatkami, choć nawyki z wieku dorastania pozostały. Bohaterowie powracają na „stare śmieci”, by spotkać się i rozliczyć, z tego co osiągnęli.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Działanie ku pozytywnej zmianie! - Gretchen Rubin "Projekt Szczęście"


 Ile można zmienić przez rok? Czy da się przez dwanaście miesięcy zbudować własne szczęście? Czy trzysta sześćdziesiąt pięć dni może przynieść korzystne przemiany w życiu? O tym na własnej skórze przekonała się autorka książki "Projekt Szczęście", Gretchen Rubin.


Istnieje wiele poradników i teorii na temat szczęścia. Psychologowie, pisarze, poeci, filozofowie i wielu innych mądrych ludzi niejednokrotnie poruszało temat pomyślności w życiu. Budowanie własnego powodzenia to nie lada wyzwanie. Podjęła się go pisarka,Gretchen Rubin, która przetestowała powszechną wiedzę w praktyce. Projekt Szczęście to spis pomysłów i działań, które realizowała w celu osiągnięcia poczucia szczęścia. Rubin wyznaczyła sobie rok na realizację swojego zamierzenia. W swojej książce przedstawia własną wizję drogi ku spełnieniu, swój własny projekt pod kryptonimem „Szczęście”.

sobota, 23 marca 2013

Miejski poeta czyli Bisz "Wilk chodnikowy"


20 września 2012 roku to już historyczna data. Tego dnia premierę miał krążek bydgoskiego artysty Jarosława „Bisza” Jaruszewskiego ze składu B.O.K. Jedna z najbardziej oczekiwanych płyt roku 2012 nie zawiodła miłośników dobrego brzmienia – album „Wilk chodnikowy” pokrył się złotem!

O tym krążku było głośno już długo przed premierą. Po udanym wydaniu „W stronę zmiany” Bisza ze składem B.O.K., apetyt fanów wzrósł w miarę słuchania. Z wielkim napięciem oczekiwano „Wilka chodnikowego”. Bisz postawił sobie poprzeczkę wysoko, jednak solowy projekt artysty okazał się jego kolejnym sukcesem. Czternaście kawałków na płycie i dołączony zbiór poezji – przemyślaną koncepcję wyczuwa się od razu. Oprawa graficzna, wykonana przez Sergiusza Andrzejewskiego, zapada w pamięć. Płyta jeszcze w folii, a już wiadomo, że album „Wilk chodnikowy” Bisza to reprezentant dobrej muzyki!

niedziela, 3 marca 2013

„Skazany na śmierć”, czyli „Prison Break”



„Skazanego na śmierć” zaczęłam oglądać w 2005 roku, gdy Polsat rozpoczął emisję serialu w niedzielne wieczory. Spodobał mi się od razu! Wentworth Miller jako Michael Scofield zauroczył mnie od samego początku. Nie kryję, że gra aktora i nieprzeciętna sylwetka bohatera to czynniki, które spowodowały, że „Skazany na śmierć” stał się moim ulubionym serialem! Uwielbiam, gdy coś mnie zaskakuje, gdy ciężko mi przewidzieć co stanie się w kolejnym odcinku. Z czasem emisja na Polsacie przestała mi wystarczać! Na własną rękę dokończyłam pierwszy sezon serialu, później dotarłam do drugiego. Z napięciem obserwowałam losy bohaterów, aż nagle… Nie pamiętam co się stało, ale przestałam go oglądać. Może przejadła mi się fabuła, może to przez brak polskich napisów – nie mam pojęcia. Jednak w tym roku, po latach powróciłam do tego serialu i nie żałuję!

Swoją recenzję postanowiłam podzielić na 4 części – tyle ile jest sezonów. Niełatwo jest zbiorczo ocenić serial, który jest dość różnorodny, zarówno jeśli chodzi o akcję, jak i bohaterów.

niedziela, 17 lutego 2013

Wariacje na temat miłości u Sparksa, czyli „List w butelce"!



Kiedy na okładce książki widnieje pytanie „Czy można się zakochać po utracie prawdziwej miłości?” odpowiedź nasuwa się sama… Tak, oczywiście! Właśnie dlatego napisano tę książkę!

Nicholas Sparks, autor „Listu w butelce” próbuje nam udowodnić w swojej powieści, że żadna miłość nie jest tą ostatnią. Scenariusz zdarzeń jest dość prosty i mało oryginalny. Młoda kobieta odnajduje na plaży butelkę, w której znajduje się list. Nie łudźmy się – niespodzianek nie będzie. Odnaleziona korespondencja to list miłosny. Zaskoczeniem nie jest również to, że adresatem nie jest główna bohaterka powieści, Teresa.

wtorek, 5 lutego 2013

O wojnie z perspektywy Śmierci, czyli o tym jak Liesel pokochała słowa!

To nie jest skomplikowana historia, a w niej: niemiecka rodzina, II wojna światowa, mała dziewczynka, dużo zła, wszechobecny i wszechwiedzący Śmierć. Smutne, prawda? Jednak, gdy dodamy do tego: akordeonistę, żydowskiego boksera, wulgarną kobietę z chochlą w dłoni i rudego, zakochanego chłopca, wychodzi z tego całkiem sympatyczna opowieść o tym, jak Markus Zusak odkrywa przed czytelnikiem siłę słów oraz łączy tragizm z komizmem.

"Złodziejkę książek" spotkałam trzy razy. Nasza pierwsza konfrontacja miała miejsce w Internecie, gdzie próbowałam odnaleźć wartościową literaturę. Zachęcona pozytywnymi ocenami i komentarzami, postanowiłam, że z chęcią ją przeczytam. Następnie zetknęłam się z nią u mojej znajomej, u której książka stała na półce. Zaintrygowała mnie jej piękna i prosta okładka, gabaryty oraz rekomendacja koleżanki, która stanowczym głosem stwierdziła „to najlepsza książka jaką czytałam!”. Trzecie spotkanie ze "Złodziejką" miało miejsce w bibliotece. Sympatyczna pani bibliotekarka wręczyła mi to tomisko, a ja porwałam "Złodziejkę książek" do domu. W końcu trafiła w moje ręce i mogłyśmy się lepiej poznać! Chociaż na początku bacznie się jej przyglądałam… Wielka księga, okładka, której grafikę można interpretować na różne sposoby, rekomendacje z tyłu, choć zachęcające do lektury, nie zdradzały zbyt wiele. Zaciekawiona ostatecznie wzięłam sprawy (tzn. książkę) w swoje ręce. Od tamtej chwili nie mogłam i nie chciałam wypuścić jej z rąk. Delektowałam się słowami, odnajdywałam nowe i te starsze wartości, płakałam i śmiałam się razem ze "Złodziejką". Dowiadywałam się na każdym kroku, że słowa mają wielką wartość. Ale po kolei…


piątek, 18 stycznia 2013

Z cyklu "Film, którego nie zapomnę " - Green Street Hooligans


Jak w ciągu paru miesięcy radykalnie zmienić swoje w życie i wyjść z tego cało? Zarówno Matt, główny bohater filmu, jak i my – widzowie, na długo nie zapomnimy przygody "piłką kopaną"w tle...

Matt Bucker (Eljan Wood) zostaje niesłusznie wyrzucony z ostatniego roku dziennikarstwa na Harvardzie. Po całym wydarzeniu udaje się do Anglii, gdzie mieszka jego siostra - Sharoon Dunman (Claire Forlani). Tam poznaje jej męża (Marc Warren) oraz Peta (Charlie Hunnam), brata Steva. Matt zostaje wprowadzony przez niego w świat, którego do tej pory nie znał. Życie Amerykanina zupełnie się zmienia, gdy zaczyna brać udział w spotkaniach elitarnej grupy kibiców West Ham United - Green Street Elite.


piątek, 11 stycznia 2013

Upside Down powraca!

Po dwudziestu latach na muzycznej scenie i po siedmiu od nagrania poprzedniego albumu, bydgoski zespół Upside Down znów rozpala ogień w głośnikach. Długo oczekiwana płyta „Aperitif” od 8 września 2012 roku jest w sprzedaży.

Upside Down powrócił w wielkim stylu. Po siedmiu latach płytowego milczenia wkroczyli na rynek muzyczny z nowym materiałem. Premiera „Aperitif” miała miejsce w czasie bydgoskiego Muszla Fest, gdzie zespół obchodził swoje dwudzieste urodziny. Dwie dekady grania i siedem lat bez nowej płyty sprawiły, że grupa miała niemałe wyzwanie, któremu sprostała. Materiał na krążek Upside Down gromadził od czasu nagrania płyty „Master Copy”. Czas i doświadczenie sprawiły, że grupa dojrzała do eksperymentów. Muzycznym sprawdzianem zarówno dla muzyków, jak i słuchaczy, z pewnością jest krążek „Aperitif”. Wariacje z tempem, brzmieniem, tekstami, wokalami… To wszystko jest na tym krążku! Wszystko oczywiście do góry nogami. Mimo nowych doznań na płycie zespół utrzymał charakterystyczne dla siebie brzmienie i styl. Teksty, jak w poprzednich projektach, są pełne ironii oraz inteligentnego humoru. Przy tej płycie nieraz się uśmiechniemy, ale również zatrzymamy na chwilę, by pomyśleć. Nagrane piosenki są tematycznie aktualne. Słychać na krążku, że wydarzenia polityczne i społeczne oraz ludzkie zachowania są dla zespołu inspiracją do tworzenia kawałków.


wtorek, 8 stycznia 2013

Ludzka strona bycia "Bogiem"


Niewielu zna historię składu Paktofoniki. Spora część widowni była świadoma losów współpracy Magika, Rahima i Fokusa. Praktycznie każdy, kto wybrał się do kina na „Jesteś Bogiem”, znał zakończenie filmu. Reżyser, Leszek Dawid, dowiódł jednak, że historia zespołu nie jest tak prosta na jaką wygląda, a nas, publiczność, da się zaskoczyć.

„Jesteś Bogiem” to produkcja, o której było głośno już przed oficjalną premierą. Entuzjastycznie przyjęta przez widownię i nagrodzona na festiwalu w Gdyni wzbudziła moje zainteresowanie. Nie każdy mówi głośno o historiach bez „happy endu”, tym bardziej z naszego podwórka. Marcin Kowalczyk jako Piotr Łuszcz – Magik, Tomasz  Schuchardt jako Wojciech Alszer – Fokus i Dawid Ogrodnik jako Sebastian Salbert – Rahim, pobudzili wyobraźnię i sumienia widzów. Autorzy filmu odważyli się odtworzyć tragiczne losy jednego z twórców polskiego rapu, Piotra Łuszcza, oraz składu Paktofoniki. Myślę, że biografia nie jest łatwym gatunkiem filmowym. Fala krytyki i powszechne oburzenia dotyczące delikatnego tematu sprawiły, że reżyser, aktorzy wcielający się w główne role i reszta ekipy filmowej mieli „twardy orzech do zgryzienia”. Legendy są przecież nietykalne, a takim bohaterem jest Magik, który za życia wzbudzał podziw swoją osobą i muzyczną twórczością.


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Czas start!

Witam! Mam na imię Maja i uwielbiam otaczać się sztuką! Czy pisaną, muzyczną, tą na ekranie czy ścianie - nie robi mi to różnicy :) Staram się wyłapywać ze świata jak najwięcej, poznawać go i interpretować.

Myślę, że recenzja to dobry sposób na analizę danego utworu. W końcu tyle się dzieje! Wydawanie nowej  literatury, płyt muzycznych, czy filmów, na duży i ten mniejszy ekran, trwa bez przerwy! Zdecydowałam, że spróbuję wcielić się w rolę recenzenta. Postaram się uporządkować wrażenia po przeczytaniu książki, przesłuchaniu płyty, obejrzeniu filmu czy serialu. Podzielę się swoimi odczuciami i własnym zdaniem na temat tych utworów. Mam nadzieję, że to pomoże mi też w odnajdywaniu kolejnych wartości i tematów do wewnętrznej dyskusji. Oczywiście oczekuję, że odkryję kolejnych twórców, którzy mnie zauroczą.

Tyle na początek - Czas działać!


Oto ja.