środa, 28 sierpnia 2013

Filmowa paka!

Ostatnio dużo czytam, jednak nadal nie skończyłam kilku książek. Między kolejnymi stronicami, robię sobie przerwy na oglądanie filmów.  Wybór raczej jest przypadkowy. Oprócz jednego filmu, o którym dziś wspomnę, do którego wróciłam… po długiej przerwie!

Zacznę od produkcji, której wcale nie chciałam oglądać. Koleżanka ostrzegała mnie, że jest to dość przerażające kino… No cóż, musiałam się pogodzić z tym, że horror Obecność w reżyserii Jamesa Wan'a nie należy do tych lekkich (bo przy niektórych horrorach można się śmiać!). Jednak zdecydowałam się go obejrzeć. Oczywiście nie sama! Film opowiada o nawiedzonym domu, przez więcej niż jednego ducha. Rodzina, która zamieszkała w tej posiadłości walczy z potworami. Przez cały film zakrywałam twarz. Ale to chyba zaleta horrorów, prawda?










Film Blue Valentine, który wyreżyserował Derek Cianfrance to opowiadanie o miłości. Jednak nie takie typowe. Codzienne sceny z życia małżeństwa przeplatają się z początkami ich znajomości. Krok po kroku sceny odkrywają losy ludzi, którzy zdecydowali się żyć razem. Dzięki retrospekcji dostrzegamy zmiany jakie zaszły w ich relacji i w nich samych. Blue Valentine nie należy do kina, które ma porywać szalonymi scenami. Film wydaje się niewiarygodnie wręcz autentyczny. Oglądamy ludzi, którzy są podobni do nas. Po obejrzeniu filmu miałam wiele myśli na temat tego, czym jest miłość, co może oznaczać dla dwójki partnerów, jakie znaczenie ma w tym wszystkim codzienność, zaangażowanie… Naprawdę ciekawe kino. I już wiem, skąd takie szaleństwo na punkcie Ryana Gosling’a, bo zagrał znakomicie!


Jak ja długo szukałam tego filmu! Jak ja się cieszę, że wreszcie go odnalazłam! Kiedyś, nie pamiętam dokładnie w jakim momencie mojego życia to było, oglądałam samotnie film w telewizji. Wydał mi się niezwykle wartościowym obrazem, do którego chciałam wrócić. Nie znałam tytułu – pamiętałam tylko scenę, gdzie bohaterowie popijają tequilę. Jednak udało się! Szukajcie a znajdziecie Pukając do nieba bram w reżyserii Thomasa Jahn’a! Nie, nie jest to jakieś wielce ambitne kino, jednak w jakiś sposób porusza. Film opowiada historię dwóch śmiertelnie chorych mężczyzn – brzmi strasznie, jednak w produkcji odnajdziemy mnóstwo radości i nadziei. Humoru, w którym utrzymany jest obraz jest dość specyficzny. Jednak mimo luźnego podejścia do tematu można się zamyślić, a nawet wzruszyć! Myślę, że nieraz wrócę do tej produkcji. Gra sympatycznego aktora, Tila Schweiger’a, także do tego zachęca!


niedziela, 25 sierpnia 2013

Cztery recenzje (cz. 3) – American Psycho, Prestiż, Zanim umrę, 90210



Nie kryję, że lubię filmy typu American Psycho w reżyserii Mary’ego Harrona. Jednak tym razem to nie ja znalazłam ten thriller – to mój brat przedstawił mi ekranizację książki Breta Eastona Ellisa pod tym samym tytułem. I muszę przyznać, że wgniotło mnie w fotel! Film ukazuje życie ludzi sukcesu, którzy wiodą bogate życie. Snobistyczne towarzystwo prześciga się w posiadaniu najlepszych marek, czy ubrań, a nawet wizytówek. Brzmi dość prosto i banalnie, jednak te słowa całkowicie nie pasują do tego filmu. W głównej roli ujrzymy Christiana Bale. Gra on Patricka Batemana, obserwującego rzeczywistość i oceniającego cały świat z jego przepełnionej bogactwem perspektywy. Bohater jest snobem. Dbałość o skórę, przedmioty codziennego użytku to jego obsesja. W głowie Batemana roi się od niezwykłych i chorych myśli – m.in. o seryjnych morderstwach. Christian Bale doskonale odnalazł się w tej roli i nie kryję, że przez cały film, aż do teraz byłam i jestem pod wrażeniem jego gry aktorskiej. Polecam tę ekranizację, bo jest dość zaskakująca i ciekawa. Zakupiłam nawet książkę, którą inspirowano się przy tworzeniu filmu. Nie jest „łatwa”, ale powalczę.

Kolejnym filmem z gatunku thriller, który tu przedstawię jest Prestiż w reżyserii Christophera Nolana. Kiedyś widziałam fragmenty na TVN, jednak nie udało mi się obejrzeć go do końca, później zapomniałam jaki był tytuł tego dzieła, a potem – całkowicie o nim zapomniałam. Do momentu, gdy znów jakaś stacja, ku mojej wielkiej radości, zaczęła reklamować Prestiż. Zaraz okaże się, że jestem wielką fanką Christiana Bale, bo tutaj także występuje. To czysty przypadek, jednak aktor zdecydowanie przypada mi do gustu, tym bardziej jego gra aktorska! Nie mogę zapomnieć także o Hugh Jackmanie, który także może się pochwalić udaną rolą w tym filmie. Ale po kolei… Prestiż to opowieść o dwóch iluzjonistach, którzy prześcigają się w nowych sztuczkach i pomysłach na zadziwienie publiczności. Jeśli lubicie być zaskakiwani – to film dla Was! Niezwykłe jest ukazanie występów od kulis. Zawsze byłam ciekawa, jak powstają te wszystkie sztuczki, którymi karmią nas iluzjoniści, tutaj – mimo, że to jedynie film – można dostrzec wiele ciekawych rozwiązań scenicznych. Historia ukazana w filmie jest niezwykle ciekawa i wciągająca. Nie mrugajcie, bo coś istotnego Was ominie!

Książka Zanim umrę, autorstwa Jenny Downham, wpadła mi w ręce dość przypadkowo. Z koleżankami przeglądałyśmy stronę empiku… i jedna z nich pokazała mi tę pozycję. Zaciekawił mnie jej opis i zdecydowałam się przeczytać Zanim umrę, historię o dziewczynie, która jest na progu nieba. Tessa ma szesnaście lat i jest chora na białaczkę, jednak nie chce odejść tak jak wszyscy, po prostu. Bohaterka stworzyła listę dziesięciu rzeczy, które pragnie zrobić przed swoją śmiercią. Tessa ma tylko kilka miesięcy, by zrealizować swoje cele. Książka oczarowała mnie poczuciem humoru. Dość gorzkim i brutalnym. Bohaterka nie użala się nad sobą, ironizuje, a czasem nawet szydzi ze swojego stanu. Historia opisana w książce nie jest lekka, jednak przyjemnie poznawało się losy Tessy. Książka pokazuje, że powinniśmy się cieszyć z drobiazgów, bo są ludzie, którzy nie mają szansy poznać takich przyjemności, jak np. miłość. Na podstawie tej pozycji nagrano film Now Is Good, w którym Tess zagrała młodziutka aktorka Dakota Fanning. Także polecam!


Serial 90210 towarzyszył mi dość długo. Po maturze szukałam jakiegoś niezobowiązującego filmu na rozluźnienie i znalazłam… spin-off Beverly Hills 90210. Mimo, że tytuł serialu i niektóre wątki nawiązują do klasyki, to 90210 okazał się być powiewem świeżości. Tak się do niego przywiązałam, że obejrzałam wszystkie 5 sezonów! A może inaczej – przywiązałam się do bohaterów, którzy okazali się być bardzo sympatyczni i zakręceni. 90210 jest młodzieżowym melodramatem, gdzie każdy jest z każdym – to mogę przyznać. Serial nie należy do super ambitnych produkcji, jednak ogląda się go świetnie! W pięciu sezonach, oprócz tematu ubrań i bogatego życia, ukazano problemy, np. choroby nowotworowej i depresji. Serial przyciągnął mnie, tak jak wspomniałam, ze względu na bohaterów. W ciągu pięciu sezonów zaobserwowałam ciekawe zmiany w ich zachowaniu i sposobie myślenia. Podeszłam do tego dość psychologicznie. Poza tym przyjemnie ogląda się amerykańskie życie i amerykańskie problemy z nutą amerykańskiego humoru. Nie żałuję, że obejrzałam ten serial i trochę żałuję, że już się skończył…

sobota, 10 sierpnia 2013

Cztery recenzje (cz.2) – Bejbi blues, Cztery pory roku, Skóra, w której żyję, Samotność w Sieci

Mimo, że uważnie obejrzałam Bejbi blues w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, jest mi bardzo trudno ocenić tę produkcję. Trudniej niż mogłam się spodziewać. Film z 2012 roku opowiada historię młodej dziewczyny, która zdecydowała się mieć dziecko. Z początku ma się wrażenie, że siedemnastolatce bardzo zależy na synku. Spędza z nim każdy moment, jest dla niej oczkiem w głowie. Miałam wrażenie i cichą nadzieję, że reżyserka jednak pokaże, że istnieją dziewczęta, które mimo młodego wieku, potrafią zaopiekować się własnym potomstwem. Niestety, znów dotarło do mnie opowiadanie o nieodpowiedzialnej nastolatce, która za szybko chce być dorosłą. Film był przedstawiony… dziwnie. Urywki i skrawki miały złożyć jednolitą historię, jednak te ujęcia wcale nie poprawiły i nie ułatwiły odbioru filmu. Nie, nie chciałam żeby był dosłowny, jednak myślę, że nie trzeba za bardzo kombinować, by przekazać widzowi pewne wartości. Sama już nie wiem czy jestem rozczarowana, czy zaskoczona realizacją produkcji i historią ukazaną na ekranie. Na pewno nie jest to banalny film. Ostatnie dwadzieścia minut Bejbi blues mocno… szokuje.

  Cztery pory roku Stephena Kinga to pierwszy zbiór opowiadań tego autora, który przeczytałam od deski do deski. Czasami nie mogłam się oderwać od książki, jednak częściej walczyłam ze znużeniem. Cztery pory roku, jak sama nazwa wskazuje – podzielone są na cztery części, pory roku właśnie. W książce mamy do czynienia z następującymi utworami, każda umiejscowiona w danej porze: WIOSNA NADZIEI - Skazani na Shawshank, LATO ZEPSUCIA - Zdolny uczeń, JESIEŃ NIEWINNOŚCI - Ciało, ZIMOWA OPOWIEŚĆ - Metoda Oddychania. Najlepszym opowiadaniem znajdującym się w zbiorze był utwór Zdolny uczeń. Trzymał w napięciu i zaskakiwał, King grał na moich emocjach. Główni bohaterowie przerażali i zaskakiwali, obrzydzali, ale i tak aż chciało się brnąć w przedstawioną historię. Polecam to opowiadanie! Pozostałe nie wywołały we mnie tak silnych emocji. Skazani na Shawshank podobali mi się bardziej w wersji kinowej, a Ciało oraz Metoda Oddychania to pozycje, które w ogóle nie utkwiły mi w pamięci. Jednak wolę, gdy King jest bardziej konkretny i bawi się emocjami czytelnika. Niestety trzy z czterech opowiadań okazały się być dla mnie zbyt banalne, bo ja lubię być zaskakiwana ;).


Teraz pora na film w reżyserii Pedro Almodóvara, Skóra, w której żyję z 2011. Rzadko kiedy oglądam filmy typu thriller, jednak ten przedstawił mi mój brat. I nie rozczarowałam się. Tak jak wspomniałam wyżej – lubię być zaskakiwana. Tutaj dostałam mnóstwo niespodzianek i niedopowiedzeń. Produkcja jest także z gatunku tych psychologicznych, więc musimy być skupieni podczas oglądania filmu, by móc samemu ułożyć sobie fakty, z pozoru nie mające ze sobą dużego związku. Główną rolę w filmie gra Antonio Banderas, którego bardzo cenię za udział w tym dziele. Ucieszył mnie także fakt, że reżyser bawi się widzem, bo końcówka okazuje się bardzo… zaskakująca, bezczelnie wręcz zaskakująca… Film robi wrażenie! Polecam!



Ostatnim dziełem, które przedstawiam jest książka Samotność w Sieci, autorstwa Janusza Leona Wiśniewskiego. Od lat słyszałam o tej książce. Moja bliska koleżanka zalicza tę pozycję do swoich ulubionych. A ja? Znalazłam ją przypadkiem w moim własnym domu! Stwierdziłam, że to nie może być przypadek i zabrałam się do czytania. Zaskoczyła mnie niezwykle… Byłam nastawiona bardzo sceptycznie do książki, o której mówiło tylu znajomych. I dobrze było wyrobić sobie swoje własne zdanie na temat tej lektury. W moim mniemaniu książka opowiada głównie o samotności, mimo miłości, o której dowiadujemy się w czasie trwania historii opisanej w książce. Samotność to straszliwe uczucie. W momencie, gdy zostaje się samemu na świecie, trudno jest się przed kimś otworzyć, komuś zaufać. Niezwykle wzruszyła mnie ta książka. Po jej przeczytaniu długo nie mogłam się otrząsnąć. Relacje międzyludzkie to temat, który mnie interesuje i został przedstawiony w książce w bardzo obszerny i przemyślany sposób. Fakt, że książkę napisał mężczyzna też mnie zaskoczył – gdybym nie znała nazwiska na okładce, nie pomyślałabym, że facet może tak dokładnie i delikatnie opisać uczucia. Myślę, że nieraz wrócę do tej lektury. Bardzo się cieszę, że wreszcie do niej sięgnęłam!