niedziela, 2 listopada 2014

Janusz Leon Wiśniewski i Jonas Jonasson

Tym razem podchodzę do recenzji inaczej. Przedstawię Wam dwie różne książki. Skrajnie różne. Pierwsza: szwedzkiego autora, z abstrakcyjną fabułą, druga: polskiego pisarza, z prawdziwym życiem w tle. Co je łączy? Na pewno wspólny wpis :) Głównymi bohaterami obu książek są mężczyźni uwikłani w wielowątkową historię, która naprawdę wciąga!

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jonasa Jonassona. Książkę Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął kupiłam rok temu. Jakiś czas odczekała, zanim w końcu po nią sięgnęłam. Przypomniał mi o niej film, który nakręcono na jej podstawie. Oczywiście, w związku z moją zasadą, najpierw postanowiłam przeczytać książkę... 
Tytułowy stulatek to Allan. Człowiek, który swoje już przeżył i nie ma zamiaru tak po prostu umrzeć w domu spokojnej starości. Szwedzki Forrest Gump - takie słyszałam komentarze odnośnie tej książki... i coś w tym jest! Allan przeżywa niezwykłe historie, zbiegi okoliczności, poznaje w swoim życiu ważne dla świata osoby. Oczywiście nie ma do nich słabości, nie są dla niego ważni, za to wartością jest... wódka! Książka podzielona jest na dwie części, które się ze sobą przeplatają - teraźniejszość i przeszłość Allana. Stulatek, który wyskoczył przez okno jest oparty na żarcie sytuacyjnym. Nie sposób jest przedstawić każdego z nich, po prostu trzeba poznać całą książkę! Wybrałam kilka cytatów, które zaintrygowały mnie w tej lekturze, i które pokazują zarys humoru, jaki w niej występuje. Najlepszy wątek? Ksiądz z więzienia. Polecam!


sobota, 18 października 2014

Carrie: Książka vs. Film

Znów o Kingu. Nic na to nie poradzę, że co jakiś czas wpada mi do rąk kolejna Jego książka. Nie gardzę tym, że bliskie mi Osoby proponują mi wypożyczenie twórczości Kinga. Wręcz przeciwnie! Jestem wdzięczna za to, że popierają mnie w mojej sympatii do tego Autora. Nie uniknęłam spotkania z Kingiem także i tym razem, gdy podczas wizyty u A. zapragnęłam przeczytać książkę, o której się mówiło i mówi, a Ona bez wahania pozwoliła mi ją zabrać do domu. Dziękuję A! :) Jak w tytule postu - chodzi o Carrie. Ale nie tylko w wersji książkowej, także tej filmowej...


Carrie Stephen King. O Carrie White (bo tak tytułowa postać się nazywa), słyszałam od dawna. Książka z cyklu klasyk Kinga - nie mogłam nie przeczytać! Samotna nastolatka, mieszkająca z matką-fanatyczką religijną, prześladowana w szkole, bez świadomości własnego ciała i nieznająca innego życia, niż szkoła, dom, a przede wszystkim modlitwa i cierpienie. To chyba najprostszy opis głównej bohaterki. Carrie wiedzie smutne życie w niebieskim domu, za którego drzwiami przeżywa osobistą tragedię. Matka-fanatyczka, która chciała zabić ją chwilę po narodzeniu, bo dziecko jest owocem grzechu, nie pozwala jej wieść normalnego życia, zamyka pod schodami i karze się modlić na wyimaginowane winy. Coś w Carrie pęka, gdy... dostaje pierwszej miesiączki.  Cóż, jeśli chodzi o Kinga - nie zaskoczył mnie ten dziwaczny motyw. Czytałam w Jego książkach bardziej zaskakujące treści. Z tematu menstruacji przechodzimy do zdolności telekinezy. I tutaj zaczyna się zabawa!



wtorek, 5 sierpnia 2014

Kilka zaległych recenzji - Doktor Sen, Oskar i pani Róża, Ostatnia piosenka, Zniewolony, Nie myśl o mnie źle!

Trochę czasu milczałam. Nie dzieliłam się swoimi opiniami na temat twórczości kolejnych reżyserów, kompozytorów, pisarzy... Ale to nie znaczy, że nie kształtowały się w tym czasie moje gusta i zdanie na temat kolejnych artystycznych pozycji, które można znaleźć na rynku. Dzisiaj przedstawiam kilka recenzji z długiej listy poznanych elementów kultury. Zapraszam do czytania!

Zacznę od czegoś mocnego. Stephen King. Imię i nazwisko w branży znane. Nie bez powodu. Ten pan mimo lat wciąż tworzy coraz to nowsze horrory, zbiory opowiadań, powieści, które wpadają w pamięć odbiorcy. Nie kryję, że King jest moim ulubieńcem, więc nie bez powodu sięgnęłam po jego książkę Doktor Sen. To prezent, bardzo udany, tym bardziej, że około 650 stron pochłonęłam w całości. Nie kryję, że momentami było niesmacznie, przerażająco i oczy wychodziły mi z orbit jak widziałam te wszystkie naszkicowane literkami przez Kinga obrazy. Jednak mimo tego polecam tę książkę. Wpasowuje się w konwencję a w dodatku jest dobrym uzupełnieniem Lśnienia, do którego w końcu nawiązuje. Przyznam szczerze – chętnie przeczytam ją jeszcze raz! King jest formie. Królu, żyj wiecznie!




środa, 19 lutego 2014

O miłości w pojedynkę, czyli "Ona"

Lubię filmy, gdzie jeden aktor umie przekazać historię. Rzadko zdarzają się takie okazje, by obserwować taką grę. Myślę, że to niełatwa sztuka, aczkolwiek godna podziwu i zaangażowania. Skupienie się na jednej postaci, na jej emocjach, ruchach.... Mowa o filmie Ona w reżyserii Spike Jonze. Ostatnio głośno jest o tej produkcji. Niby komedia, niby trochę romans, ale stwierdzam, że mimo wszystko to dramat. Joaquin Phoenix przekazuje odbiorcy tyle emocji - nie tylko słowem, ale głównie ciszą, bardzo wiele mówiącą widzowi.


Historia ukazana w filmie nie jest skomplikowana, ale za to niezwykle przejmująca. Samotny bohater zakochuje się w nowoczesnym oprogramowaniu... i to z wzajemnością!
Po seansie nie mogłam uciec od pytania, czy takie sytuacje jak filmie, będą zdarzały się w naszym społeczeństwie już za kilkanaście lat. Produkcja, mimo, że osadzona w przyszłości, nie jest odrealnioną historią i to właśnie robi na widowni największe wrażenie!

poniedziałek, 10 lutego 2014

"Szukając Alaski", "Spadochron" i inne ciekawe pozycje!

Początek 2014 mija niezwykle szybko. Kolejny rok to kolejne wyzwania – także te czytelnicze, muzyczne i filmowe. Znów wracam do recenzowania sztuki, z którą się stykam. Nazbierało się ostatnio „kilka” pozycji, o których jeszcze tutaj nie wspomniałam. Gdy zakładałam tego bloga marzyło mi się, żeby omówić wszystko, co uda mi się zobaczyć. Oczywiście, gdybym miała opisać koncerty, wystawy i inne tego typu eventy, pewnie nie dałabym rady. Za to są filmy, książki, seriale, płyty! W tym wpisie wspomnę o „Szukając Alaski”, „I wciąż ją kocham”, „Czas na miłość”, „Całkiem zabawna historia”, „Elfen Lied” i „Spadochronie”. Zapraszam!


Zabawne jest to, że bliscy mi ludzie potrafią mi wręcz wcisnąć do łapki książkę, na którą nie mam czasu (bo na półce stoi szereg moich własnych do przeczytania) , a ja mimo wcześniejszych protestów i tak ją przygarniam do siebie i pochłaniam, pożeram w całości, jak zagłodzony słownie czytelnik. Tak było z Szukając Alaski Johna Greena. Dziękuję M. za to, że pożyczyła mi tę książkę, to jedna z najlepszych jakie ostatnio czytałam! Styl Greena jest przejrzysty, a słowa są zgrabne i łatwo przyswajalne. Historia ukazana w książce wydaje się banalna. Główny bohater w nowej szkole, nowej miejscowości, wśród nowych ludzi. Jednak tytułowa Alaska odmieni jego życie i postrzegania świata. Po przeczytaniu książki pomyślałam sobie, że chciałabym przed śmiercią powiedzieć coś mądrego, wartego zapamiętania…






środa, 5 lutego 2014

Zebrało się tego trochę!

Nie było mnie trochę czasu, ale to nie znaczy, że nie sięgałam po książki, filmy, seriale oraz płyty! Zebrało mi się trochę rzeczy do recenzji... Na szczęście mam na tyle dobrą pamięć, że umiałam zebrać całą listę moich zaległości.

Oto zapowiedź tego, o czym (wreszcie!) napiszę w najbliższym czasie.
Z wielką przyjemnością wracam, by dalej rozpisywać się na temat tego, co mi w oko lub ucho wpadnie oraz oceniać i analizować, co może mi się spodobać w przyszłości...

Tak było, gdy mnie nie było ;d 

1.Książki:




(+ film. oczywiście musiałam sprawdzić co jest lepsze. podzielę się wrażeniami później ;d)


(+film. obowiązkowo, po przeczytaniu książki. przeczytałam 3 książki(?) 
Sparksa i czuję, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni.)



2. Filmy:







3. Serial(e):

Moje pierwsze anime. Oczywiście "moich" pozostałych seriali nie nadrobiłam.
Ojazła!

4.Płyty:



Szału nie ma. Jednak mam usprawiedliwienie!
Po 1. "Gra anioła" i "Doktor Sen" mają po ponad 500 stron, więc trochę mi zajęło ich przeczytanie, tym bardziej, że nie czytam codziennie.
Po 2. Ostatnio zdarza mi się czytać czasopisma/pojedyncze artykuły w internecie/opowiadania itd.
Po 3. Robię to wszystko dla siebie, a to chyba najważniejszy argument ;)

*Wpadłam na pomysł zintegrowania moich znajomych i organizowania co jakiś czas wyjść do teatru/opery/kina/muzeum/galerii... Zobaczymy co z tego wyjdzie - jak na razie mam duże wsparcie! :)
*Poza tym czeka mnie kilka podróży, większych i mniejszych - mam nadzieję, że uda mi się poznać trochę kultur.

Jak widać - jest dobrze!
Do zobaczenia w następnym wpisie! :)

sobota, 12 października 2013

Zafon, Adele, Kęska – mieszanka wyśmienicie wybuchowa!

Ostatnio pisałam dużo o filmach. W ciągu wakacji zebrało się ich tyle, że stwierdziłam, że warto będzie o nich napisać. Dziś zapowiadany tekst o książce Zafona oraz płycie Adele. Dodałam do tych dwóch pozycji, które mnie bardzo wciągnęły i zainteresowały, kolejną. Nazwisko i imię autorki dla kogoś, kto nie zna bloga Ania maluje, mogą brzmieć obco. Jednak mam nadzieję, że ten post to zmieni. Anna Kęska napisała książkę, która daje ogromnego kopa i która warta jest tego, by o niej tu napisać!

Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafona czekał na mojej półce jakiś czas. Piękna biała okładka, która otula ponad 500 stron witała mnie każdego dnia, gdy wstawałam z łóżka i patrzyłam na regał z książkami. W końcu zaczęłam czytać. I rozpłynęłam się w tym pięknym świecie słów. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, czytając Cień wiatru był język. Dawno nie trafiłam na książkę, której autor (i tłumacz!) spisał się tak dobrze. W mojej wyobraźni malowały się uliczki Barcelony oraz bohaterowie powieści. Język Zafona jest zarazem delikatny, jak i konkretny. Niezbyt kwiecisty, ale także nie oszczędny. Muszę przyznać, że trafiłam na książkę autora, którego styl całkowicie mi odpowiada! Historia opisana w Cieniu wiatru jest niezwykła. Wciąga, jest pełna miłości, intryg, zaskakuje… Lubię narrację pierwszoosobową – taka właśnie występuje w książce. Przekaz, który możemy z niej wyciągnąć, jest wielowymiarowy… Po skończeniu czytania miałam w głowie mnóstwo przemyśleń, dlatego niełatwo było mi szybko o tej książce napisać. Myślę, że w Cieniu wiatru każdy znajdzie coś dla siebie. Zafon stworzył złożony świat, w którym warto się znaleźć. Serdecznie polecam! Obecnie czytam Grę anioła. Już czuję, że książka będzie świetna!