Lubię filmy, gdzie jeden aktor umie przekazać historię. Rzadko zdarzają się takie okazje, by obserwować taką grę. Myślę, że to niełatwa sztuka, aczkolwiek godna podziwu i zaangażowania. Skupienie się na jednej postaci, na jej emocjach, ruchach.... Mowa o filmie Ona w reżyserii Spike Jonze. Ostatnio głośno jest o tej produkcji. Niby komedia, niby trochę romans, ale stwierdzam, że mimo wszystko to dramat. Joaquin Phoenix przekazuje odbiorcy tyle emocji - nie tylko słowem, ale głównie ciszą, bardzo wiele mówiącą widzowi.
Historia ukazana w filmie nie jest skomplikowana, ale za to niezwykle przejmująca. Samotny bohater zakochuje się w nowoczesnym oprogramowaniu... i to z wzajemnością!
Po seansie nie mogłam uciec od pytania, czy takie sytuacje jak filmie, będą zdarzały się w naszym społeczeństwie już za kilkanaście lat. Produkcja, mimo, że osadzona w przyszłości, nie jest odrealnioną historią i to właśnie robi na widowni największe wrażenie!
Słyszałam sporo o tym filmie, i były to opinie bardzo różne, dlatego chciałabym sama się przekonać o jego wartości, ale zapewne duuużo czasu upłynie, zanim wreszcie się za to zabiorę(jak zwykle).
OdpowiedzUsuńOglądanie filmów na fali wcale nie jest takie przyjemne. Ja obejrzałam go, gdy jeszcze nie było o nim tak głośno, więc całkowicie rozumiem Twoje stanowisko.
UsuńPozdrawiam! :)
OO, zaciekawił mnie :) chyba się na niego skuszę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://kateoffical.blogspot.com/
Mam nadzieję, że rzeczywiście przypadnie Ci do gustu!
UsuńPozdrawiam :)